Wiśnia
W tym tygodniu naszym czytelnikom przybliżona zostanie sylwetka muzealnej przedstawicielki polskiej rasy konia zimnokrwistego – Wiśni. Z pewnością szybko zostanie ona rozpoznana przez osoby, które często goszczą w muzeum, gdyż jest z nami od lat! W sobotę 30 maja tego roku będzie obchodziła swoje dziesiąte urodziny. Jest przeszczęśliwa, ponieważ będzie mogła osobiście przyjąć wszystkie życzenia i przywitać się ze zwiedzającymi na wybiegu, gdyż zapadła decyzja o częściowym udostępnieniu muzeum. Oczywiście nie dotyczy to ekspozycji w pawilonach, ale tym Wiśnia się nie przejmuje, ponieważ i tak preferuje zwiedzanie ekspozycji zewnętrznych, np. skansenu czy wiaty z maszynami – niewiele osób o tym wie, ale w wolnych chwilach wraz z wołem Hektorem naprawia zabytkowe silniki, pomagając tym samym pracownikom z działu konserwacji. Owszem, trzeba przyznać, że jest to dość osobliwe hobby jak na klacz, ale nic w tym dziwnego, ponieważ i sama Wiśnia należy do wyjątkowych postaci.
Lata szczenięce, a raczej końskie spędziła w rodzinnych Stęszewicach, gdzie otrzymała staranne wychowanie od mamy Wachty i taty Panola. Pamięta również swoich dziadków, którzy poświęcili jej dużo czasu i cierpliwości: Antakola i Polota. Tak jak niektórych członków rodziny, maść Wiśni jest kasztanowata, a co wyróżnia ją od koni na wybiegu – to biała gwiazdka na czole. Ponoć skroń jej babci od strony mamy również była ozdobiona w ten sposób. Z pewnych źródeł wiemy, że historia rodziny Wiśni sięga połowy XIX wieku. Sama rasa polskiego konia zimnokrwistego powstała w wyniku sojuszu miejscowych klaczy różnych ras i typów użytkowych z ogierami zimnokrwistymi z Europy Zachodniej. Dzięki temu nasz dzisiejszy polski koń zimnokrwisty w odróżnieniu od swoich przodków jest większy, cięższy i do tego bardziej pracowity. W porównaniu z rasami zachodnioeuropejskimi dorasta szybko i nie należy do wymagających, jeśli chodzi o dobór pasz. Wiśnia, podobne jak jego kolega Hektor, jada siano, trawę, rośliny okopowe (marchew, buraki), jabłka, słomę i pije czystą, świeżą wodę.
Z opinii opiekunów wynika, że Wiśnia ma łagodny charakter, bardzo lubi pracę z ludźmi i uwielbia chodzenie w zaprzęgu – to dlatego nie może doczekać się przejażdżek bryczką. Jej kuzyni ze względu na powyższe cechy parają się pracami związanymi z rekreacją, a niektórzy – hipoterapią. Wiśnia oprócz powożenia gości bryczką chętnie uczestniczy w imprezach muzealnych, podczas których bierze udział w pracach polowych, jak np. orce czy bronowaniu. Szczególnie lubi pomagać w wykopywaniu ziemniaków podczas „Poznańskiej pyry”, która co roku ma miejsce w Szreniawie na początku października. Nie należy jednak zakładać, że uchodząc za grzeczną i łagodną, wykazuje się także uległością na wybiegu. Nic podobnego! Jest to miejsce, gdzie rządzi i wszystkie konie, a nawet ośliczka Tosia słucha jej uważnie. Wiśnia pilnuje porządku i czuje się odpowiedzialna za pozostałych kolegów i koleżanki. Jest to pewnie spowodowane tym, że w naszej oborze wychowała syna Wichra i to „wychowywanie” weszło jej w krew. Nikt jednak nie ma Wiśni tego za złe, wręcz przeciwnie, jej zachowanie pomaga utrzymać ład i harmonię w stadzie. Jeśli natomiast ktoś jest ciekawy, co porabia Wicher, to możemy zdradzić, że od paru lat nie mieszka już w naszym muzeum, ponieważ – oczywiście za zgodą rodzicielki – postanowił studiować poza granicami Polski, tam też osiadł już na stałe. Nie zapomniał jednak o mamie i swoich dawnych znajomych i parę razy w roku odwiedza Szreniawę. Trzeba przyznać, że lata spędzone na obczyźnie sprawiły, że nabrał trochę obcego akcentu, ale nadal świetnie porozumiewa się z bliskimi i doskonale pamięta wszystkie wyrazy w rodzimym języku.
Tymczasem utalentowana Wiśnia przygotowała niespodziankę dla dzieci i postanowiła umieścić ją na muzealnej stronie internetowej – tak, ona również ma laptopa! Wystarczy kliknąć kopytkiem i gotowe!
/Julia Hanulewicz/